Poznań z drugiej strony barykady cz.1 Darmowy artykuł

PANIE SĘDZIO!

TOMASZ RADKO

„Panelować, panelować i jeszcze raz panelować” – W. I. Lenin (do pewnego stopnia)

Na wstępie: problem(ik) wistowy.

Po niebanalnej licytacji:

WNES
pas
pas1 heart icon ktr.1BA
paspaspas

przyszło nam bronić tego kontraktu po wiście partnera dziesiątką pik.

Dlaczego niebanalnej? Bo 1BA było „lepszym podniesieniem” z fitem kier.

  spade icon AD5 
  heart icon AD652 
  diamond icon 42 
  club icon D94 
   spade icon K86
  WNES heart icon 9
  diamond icon K653
   club icon AK863
   

Ze stołu dama. Bardzo poprawnie bijemy królem – i co dalej?

Państwo myślą nad obroną, a ja piszę o mistrzostwach.

Zaproszeniem do sędziowania w Poznaniu byłem zdziwiony może nawet bardziej niż trzy lata temu propozycją gwizdania we Wrocławiu. Może nawet nie tyle samą ofertą, ile że tym razem zwrócił się do mnie nie PZBS, a EBL. Na czym polega różnica i dlaczego mnie to zaskoczyło – kiedy indziej. Gdy tylko podniosłem się z podłogi dostrzegłem możliwości, jakie daje przejście „Brydża” do sieci. Że napiszę coś o imprezie, było jasne. Ale skrócenie „cyklu wydawniczego” pozwala pisać omal na bieżąco. Być może nawet codziennie.

Pierwsza odsłona będzie krótka – bo i pierwszy dzień dał mi w kość. Smartfonowy krokomierz wskazuje, że przedreptałem na sali gry 15 kilometrów. Głównym zajęciem było, oczywiście, udawanie nadzorcy niewolników. „Jesteście opóźnieni, przyspieszcie”. EBL bardzo poważnie podchodzi do tempa gry. Nie ma typowo polskiego „co prawda jesteśmy trzy rozdania do tyłu, ale to ostatnia sesja więc najwyżej dłużej posiedzimy”. Dawanie kar czasowych jest zbliżone do automatycznego. Dużo prostsze niż w Polsce jest określanie, kto jest odpowiedzialny. Zawdzięczamy to licytowaniu na tabletach – co jest zmianą rewolucyjną i rewelacyjną. Napiszę o tym kiedyś więcej.

Nie było lubianej przeze mnie „obyczajówki”. Żadna anegdota warta przytoczenia się nie napatoczyła. Problemów merytorycznych też jak na lekarstwo. Jedyny sensowny przedstawiłem na wstępie. Pochodzi z turnieju teamów seniorów. Jak łatwo się domyślić był to przypadek błędnego wyjaśniania. 1BA po stronie obrońcy postawionego przez problemem nie zostało zaalertowane – i bronił do naturalnej odpowiedzi. Skoro rozgrywający nie ma fitu kier, myślał sobie zawodnik, to partner ma co najmniej pięć kierów. Do tego trzy-cztery piki – z dubla by do kontry wywoławczej nie wistował. To w młodszych ma mało. Po co się nawijać? Zagram w pika na odstawkę, przecież kiery partner haczy, to przez mi to oni wygrają?

Cały rozkład wyglądał tak:

  heart icon AD5 
  spade icon AD652 
  diamond icon 42 
  club icon D94 
spade icon 1092  spade icon K86
heart icon W83 WNES heart icon 9
diamond icon AW109 diamond icon K653
club icon 1075  club icon AK863
  spade icon W743 
  heart icon K1074 
  diamond icon D87 
  club icon W2 

Pasywna kontynuacja wypuszczała bezpowrotnie.

Jak to przy rozjazdach licytacyjnych bywa pierwszą kwestią było ustalenie, kto z pary NS tłumaczył poprawnie. N uczciwie się przyznał, że nie zaalertował, bo nie zauważył kontry. A że grają nieforsującą odpowiedzią 1BA… Czyli MI. Czyli trzeba ustalić, co zrobiłby E mając poprawną informację.

Dla nas, sędziów, problem był trywialny.

– No oczywiście, że po poprawnym tłumaczeniu w karo. Jak inaczej?
– Pewnie, pod najsłabszy stół!
– Ale weź, Tomasz, przepytaj kilku graczy. Tak pro forma.

Fajnie, przepytaj, ale kogo? W Polsce mniej więcej wiadomo, kto jak gra (i nie, zazwyczaj nie patrzymy na WK). Poszkodowanym był jednak nieznany nam Norweg. Sędziujący razem ze mną Jacob Duschek to Duńczyk. Duńczyk, Norweg, dwa bratanki – dopytał więc, w której lidze norweskiej grał E. Pozostał problem translacji. Jak poziom drugiej ligi norweskiej przekłada się na inne kraje? Bo szukanie innych graczy tejże ligi norweskiej mogłoby nie przynieść rezultatu. Jak podeszliby Państwo do tego zadania?

My porównaliśmy po prostu liczebność norweskiego związku brydżowego z PZBSem. Jako że jest w dobrym przybliżeniu identyczna – przepanelowałem graczy grających na poziomie ligi żartobliwie zwanej pierwszą. I przeżyłem szok.

Trefl. Pik. Trefl. Trefl, ewentualnie pik, no może karo, ale wysokie, żeby partner podegrał trefle. Co ciekawe, zmiana tłumaczenia na niepoprawne (czyli takie, jakie faktycznie padło przy stole) nie wpływała na decyzje panelowanych.

Czuliśmy niedosyt, bo jednak panel złożony wyłącznie z Polaków może nie być reprezentatywny. Jacob cudem znalazł więc Norwega prezentującego pożądany poziom gry. Który zagrał trefla. Vox populi…

– Było MI, ale panel wykazał, że nie miało wpływu na obronę.

I tu kolejny szok. Zamiast nawrzucać sędziom, że się nie znają, Norweg kiwnął głową i usiadł do kolejnego rozdania. Norwedzy, dziwni ludzie.

Kolejny raz przytrafił mi się problem pokazujący, dlaczego sędziemu NIE WOLNO orzekać na podstawie widzimisia.

Udostępnij

Komentarze

Dodaj komentarz