SEZON W PEŁNI Darmowy artykuł

WSTĘPNIAK

MAREK WÓJCICKI

Za oknem coraz bardziej wiosennie, nie tylko 2025 rok, ale i brydżowy sezon powoli się rozkręca. Tydzień temu zapadły pierwsze rozstrzygnięcia ligowe (o jednym z meczów play off już pisałem, wkrótce obszerniejsze relacje z ligowych boisk), trwają właśnie pierwsze turnieje nowych cykli Grand Prix Polski – par i teamów – w podelbląskich Warlitach. Karuzela się rozpędza. Chociaż tempo jest takie, że nie wiem, czy wszystkie wagoniki się wypełnią – już za dwa tygodnie kolejna okazja do spotkania się – Krakowska Wiosna Brydżowa, dwa tygodnie później Mityng Hotel Senator, w kolejny weekend mityng Duch Puszczy w Lipowym Moście…

Podczas Krakowskiej Wiosny Brydżowej zmiana – po raz pierwszy od kilku lat krakowski turniej teamów „O dzwon Zygmunta” wypadł z cyklu Grand Prix Polski Teamów. Jakie jest tego tło?

Przez wiele lat organizatorzy mityngów bronili się przed organizowaniem turniejów teamów – ze względu na zwykle dłuższy dystans – 3-4 sesje – prowadziły one do niższych wpływów z wpisowego, w porównaniu z możliwościami, jakie stwarzało zorganizowanie w tym czasie 3-4 turniejów par. Drastycznym przykładem takiego podejście jest mityng w Starachowicach, gdzie już od dawna turnieju teamów w ogóle nie ma, organizatorzy oferują uczestnikom turniejową, przede wszystkim maksową, młóckę od czwartku wieczorem do niedzieli – poza niedzielnym Grand Prix Polski Par można sobie „cyknąć” jeszcze cztery turnieje na maksy i jeden na impy. Dla mnie osobiście wygląda to trochę monotonnie i podejrzewam, że wielu potencjalnych uczestników „głosuje nogami” i odpuszcza sobie wycieczkę do Starachowic, zwłaszcza mając do wyboru dwa tygodnie wcześniej Krakowską Wiosnę, a tydzień później – mityng Duch Puszczy, mogąc zagrać zarówno w jednym, jak i w drugim, i turnieje parowe, i turniej teamów.

Kilkanaście lat temu, gdy turnieje teamów były rzadkością, odbywało się ich w roku dosłownie kilka, udało mi się przekonać ówczesny Zarząd PZBS do zorganizowania cyklu Grand Prix Polski Teamów. Opór materii był duży, ale argumentacja była taka, że w Polsce powstaje monokultura maksowa – cykl Grand Prix Polski Par powoduje, że zdecydowana większość rozdań w skali roku gra się na maksy, o których niektóry mówią, że jest to konkurencja, nie mająca wiele wspólnego z brydżem. Z perspektywy czasu widać, że pomysł się przyjął – w ubiegłym roku w kilku turniejach z tego cyklu przekroczona została bariera 50 teamów, a tej chwili w Warlitach gra ich 48! W trosce o zachowanie właściwej rangi i prestiżu, Zarząd PZBS postawił (właściwy moim zdaniem) warunek, że turnieje zaliczane do cyklu Grand Prix Polski Teamów muszą być rozgrywane na dystansie co najmniej 90 rozdań.

Organizatorzy Krakowskiej Wiosny uznali, że to za dużo. A co szkodziło po sobotnich eliminacjach, zrobić popołudniowy play off z udziałem tylko części teamów i niedzielny finał dla dwóch najlepszych drużyn? To schemat, sprawdzony z sukcesem także w Krakowie w Memoriale Andrzeja Żurka. Powielenie go podczas Wiosny na pewno nie zabiłoby frekwencji. Ale dobrze, że odbędzie się przynajmniej jednodniowy turniej, co prawda ze sprinterskim popołudniowym play-off dla czołowej ósemki.

Na marginesie tego chciałem przypomnieć jak to dawniej bywało… W czasach kiedy w soboty pracowało się normalnie (czy ktoś to jeszcze pamięta?), wiele okręgów przed niedzielnymi OTP (odpowiednik dzisiejszych Grand Prix Polski Par) organizowało mimo wszystko turnieje teamów, zwykle rozpoczynające się o 18.00 bądź 17.30. Najczęściej grywano 8 bądź 9 4-rozdaniowych rund na dochodzenie, Pattonem. Bez pierniczków, wszystko liczone ręcznie, z rozstawieniem co rundę. Turnieje kończyły się mniej więcej o 22-22.30, a w niedzielę o 10.00 wszyscy byli już gotowi do gry w turnieju par. Może ci, organizatorzy, którzy uważają, że dzień na turniej teamów to dzień zmarnowany, pomyślą, czy nie warto by wskrzesić takiego formatu?

Udostępnij

Komentarze

Dodaj komentarz