OPINIE
MAREK WÓJCICKI
Na 14 czerwca został wyznaczony termin Walnego Zgromadzenia Delegatów PZBS, które wybierze prezesa oraz zarząd na kolejną kadencję. Na razie nie ma jeszcze formalnie zgłoszonych kandydatów na funkcję prezesa, ale przysłowiowe wróble ćwierkają o co najmniej trzech chętnych. Są to obecny prezes, Marek Michałowski, Adolf Bocheński z Olsztyna i Andrzej Zakrzewski z Warszawy. Być może pojawią się jeszcze jakieś kandydatury – w tej chwili trwają zjazdy na szczeblu okręgów, które wyłaniają władze lokalne oraz delegatów na Walne Zgromadzenie – mogą tam też zaprezentować się jacyś jeszcze kandydaci. Postaram się przeprowadzić z wszystkimi kandydatami rozmowy, które pozwolą się zorientować, czego społeczność brydżowa będzie mogła się spodziewać w razie wyboru każdego z kandydatów.
A jakie tematy powinny być priorytetem nowego zarządu? Na pewno kierunki wyznaczy dyskusja na Walnym Zgromadzeniu, może celowa byłaby uchwała Walnego Zgromadzenia, zobowiązująca nowy zarząd do realizowania określonych celów, uznanych przez delegatów za najważniejsze?
W tej chwili jestem raczej z dala od działań związku, ale z moich ostatnich obserwacji wydaje mi się, że dwa ważne pola działania są pozostawione odłogiem – brydż amatorski i polityka systemowa.
Wydaje mi się, że w chwili obecnej próby przyciągnięcia nowych członków do związku, zachęcenia ich do udziału w systemie rozgrywek ligowych mają spore szanse, najlepszym dowodem na to jest szybki rozwój szkół brydżowych, jaki można zaobserwować na przestrzeni ostatnich kilku lat. Co zrobić, aby tych ludzi na stałe związać z brydżem? Może da się wymyślić sposób na modyfikację istniejącego systemu ligowego, może jakieś mistrzostwa Polski amatorów? Nie w formie weekendowego spędu i rozegrania turnieju par, ale jakichś rozgrywek drużynowych, zaczynających się w okręgach z centralnym finałem? Taka forma mogłaby być atrakcyjna także dla ośrodków BRYDŻ 60+.
A co do polityki systemowej… Myślę, że czas na aktualizację. Ostatnia wykładnia, co należy alertować, a co nie była opublikowana już ładnych kilka lat temu, a od tego czasu standardy i trendy sporo się zmieniły. Wystarczy przeczytać Wspólny Język 2025 Krzysztofa Jassema. A jak jest z tym w życiu, każdy z nas chyba wie. Podczas turnieju Grand Prix Polski Par przekonałem się o tym na własnej skórze… Jeden z przeciwników otworzył 1
Drugi (S) po otwarciu 1
W trakcie licytacji zapytałem przeciwników o system i wyjaśniono, że grają Wspólnym Językiem. Gdy ręka S została wyłożona w dziadku, dałem wyraz swojemu zdziwieniu, komentując, że na pewno nie jest to Wspólny Język. Gdy potem obejrzałem rękę rozgrywającego, wyraziłem powątpiewanie co do tego, że jest to Wspólny Język, to zostałem pouczony, że chyba nie znam Wspólnego Języka. Pikanterii dodaje fakt, że pouczającym był prezes okręgu organizującego turniej. Być może w tym okręgu lokalne władze usankcjonowały prawnie własną wersję Wspólnego Języka? Oczywiście panowie nie mieli żadnej karty konwencyjnej, a wezwany na tę okoliczność sędzia wyjaśnił mi, że zgodnie z polityką systemową para, która gra Wspólnym Językiem, nie musi mieć karty konwencyjnej…
Zachęcam wszystkich Czytelników do wskazywania w komentarzach do tego artykułu, bądź w mailach do redakcji tematów, na które chcielibyście uzyskać komentarze bądź opinie od kandydatów na prezesa PZBS w nadchodzącej kadencji.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.